Lampka naftowa nie dawała wiele światła, ale Harry'emu ono w zupełności wystarczyło. Z szelestem, ltóry rozbrzmiał w olbrzymiej, pustej bibliotece, przewrócił kolejną stronę.
Smoki to nie konie, czy psy. Są przebiegłe, ciężko je wytropić, a schwytać jeszcze ciężej. Ale dobry łowca jest sprytniejszy od smoka. Potrafi...
Trzaśnięcie drzwi sprawiło, że chłopak podniósł gwałtownie głowę, a ciemne kosmyki opadły mu na twarz. Po chwili między regałami zadrżało światło latarni niesionej przez szczupłą, długowłosą dziewczynę. Harry westchnął z ulgą. To tylko jego starsza siotra, Gemma.
-Harry? - rzuciła cicho, siadając obok niego. - Wiedziałam, że cię tu znajdę, braciszku. Denerwujesz się?
-Bardzo. - Harry uniósł kącik ust w smutnym uśmiechu. - A jak mi się nie uda?
-Hazz... - siostra z uśmiechem potarła jego ramię. - Przygotowywałeś się do tego przez całe życie. Pamiętasz jak biegałeś z drewnianym mieczem i sznurem dookoła domu i próbowałeś schwytać krowę?
-Nie przypominaj. - Harry zaśmiał się cicho. - To bydle wrzuciło mnie prosto w kompostownik.
-Przez tydzień zabraniałam ci do mnie podchodzić. - roześmiała się Gemma. - Chciałam przez to powiedzieć, że od zawsze wiedziałeś kim chesz zostać i robiłeś wszystko w tym kierunku. Zazdroszczę ci.
Harry pokręcił głową z uśmiechem i przytulił dziewczynę.
-Kocham cię, siostrzyczko.
-Ja ciebie też. - dziewczyna wstała i zmierzwiła mu włosy, tak jak to robiła, kiedy był niższy od niej. - Choć spać, maniaku. Dasz sobie radę. - powiedziała, ciągnąc brata za rękę.
~*~
Arenę zalewały promienie słońca, zostawiając jedynie trochę cienia w jej południowej części. Harry wszedł na nią powoli, zastanawiając się na jaki gatunek smoka skazało go jury, złożone z trzech najlepszych łowców. Furta za jego plecami zamknęła się z nieprzyjemnym piskiem. Niemal równocześnie otworzyły się wrota naprzeciwko niego. Chłopak zacisnął mocniej palce na srebrnym łańcuchu. Nie wolno mu zranić zwierzęcia, ma je tylko schwytać. Usłyszał zgrzyt pazurów i oto jest : szare, prawie srebrzyste cielsko, zgrabne, pokryte łuskami, z długim ogonem. Bestia miała podłużny, lekko zaokrąglomy pysk i smukły łeb otoczony wieńcem kolców. Grzywiasty smok księżycowy, Harry był pewien, gdy tylko zobaczył srebrzyste oczy z podłużną źrenicą, wpatrzone prosto w niego. Ten gatunek często bywał mylony ze skalnym smokiem wieńcowym. Tylko oczy je rozróżniały. Harry przypomniał sobie co "Smoczy Przewodnik" mówił o tym gatunku.
Jest to smok zbierający, jeden z najbardziej skrupulatnych. Nie uchroni się przed nim żaden kawałek metalu szlachetnego. Dla złota, czy srebra smok ten wyjdzie nawet na znienawidzone światło słoneczne.
Smok powoli przesunął się w stronę cienia. Nie dobrze. To zawęża pole manewru. Myśl, Harry, myśl... Jest! Machnął łańcuchem, żeby zwrócić na sienie uwagę zwierzęcia. Smoki księżycowe są zbieraczami. Nie oprą się srebru, błyszczącemu na słońcu.
Harry miał rację. Bestia warknęła, cicho, prostując się i rozkładając potężne skrzydła. Chłopak aż się zachłysnął powietrzem, gdy zobaczył co zrobili z nimi łowcy. W obu ziały strategicznie rozmoeszczone dziury. Smok nie mógłby latać, nawet gdyby uciekł. Harry poczuł zniesmaczenie, ale odsunął je od siebie. Nie czas na nie. Zwierzę ryknęło i dopiero wtedy Harry zauważył, że niezbyt precyzyjnie usunoęto mu gruczoły jadowe. To musiało buć bolesne. Skrzywił się, odczuwając współczucie dla biwdnego stworzenia. Gdy zwierzę pochyliło łeb, chłopak najdelikatniej jak potrafił owinął mu pysk łańcuchem. Nie potrafił powiedzieć skąd, ale wiedział, że smok nie zrobi mu krzywdy. Pociągnął je lekko na ziemię, a smok posłusznie się położył, jakby Harry go tresował. Chłopak wziął sznur, przytroczony do jego pasa i delikatnie spętał zwierzęciu łapy i bezużyteczne skrzydła. Sznur był lniany, nie wiedzieć czemu, amoki nie potrafiły zerwać tego materiału. Harry wrócił do pyska bestii, udając, że poprawia pęta. Tak naprawdę czule przesunął dłonią po pysku smoczycy. Gdzieś w jego umyśle pojawiło się stwierdzenie, że to smoczyca.
-Moje biedactwo. - szepnął. - Nazywasz się Kaan, prawda? Przepraszam, Kaan.
Kaan oznaczało srebro w mowie runicznej. I takie były oczy smoczycy, gdy spoglądała na Harry'ego, jakby doskonale wiedziała, że jest mu przykro. Chłopak westchnął i wstał, odwracając się do jury. Trzej mężczyźni spoglądali na niego z góry, niczym piekielni sędziowie.
-Uważamy, że to co nam pokazałeś, było... zaskakujące. - odezwał się Abbott, najstarszy i najmniej sympatyczny z nich. Gładził swoją brązową brodę i spoglądał na chłopaka badawczo, mierząc go swoimi gadzimi oczkami.
-Nikt jeszcze nie wpadł na wykorzystanie zbieractwa smoków. - następny był Jonathan, najsympatyczniejszy z trójki. Był to brzuchaty mężczyzna o ciemnych oczachy i kasztanowych włosach. Przypominał kochanego wujka. Harry zkinął mu głową w podzięce za komplement i spojrzał na najmłodszego sędzię, Thomasa. Mężczyzna przeczesał dłonią lekko szpakowate włosy.
-Zdałeś. - stwierdził krótko. I to było wszystko. Harry podziękował mężczyznom, odwrócił się i ruszył do wyjścia, ostatni raz zerkając na Kaan.
✖✖✖
Heeeeey... Jestem tu z moim nowym fanfiction. Mam nadzieję, że się spodobało.
Rozdziały będą dodawane nieregularnie, więc jeśli chcecie być informowani po prostu napiszcie.
Opowiadnie będzie pojawiać się równocześnie na Wattpadzie. Jeśli ktoś chce mój nick niech napisze. xxx.
Dragon Heart
Bycie łowcą smoków jest fajne. Dopóki nie okaże się, że nie wszystkie smoki są smokami.
piątek, 23 stycznia 2015
I. Grzywiasty smok księżycowy
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)